poniedziałek, 19 czerwca 2017

GONE: Zniknęli Faza szósta - ŚWIATŁOŚĆ


Zakończenie to najlepsza część każdej historii.

Autor: Michael Grant
Wydawnictwo: Jaguar
Rodzaj: fantastyka
Cykl: Gone (tom 6)
Moja ocena: 9/10

Miałam wielkie opory przed zabraniem się za ostatnia część serii Gone. Bałam się tego, co tam przeczytam, bałam się tego, co tym razem autor wymyślił, jakie piekło zgotował bohaterom. Ale koniec końców moja nieposkromiona ciekawość i szacunek do serii zwyciężyły ze strachem.

Czytało mi się niesamowicie szybko. Tak szybko, ze musiałam zwalniać sama siebie, żeby nie połknąć całej książki przy jednym podejściu. Spijałam każde słowo i się nimi delektowałam. Nie dopuszczałam do siebie myśli, ze te słowa się w końcu skończą, a wraz z nimi moja historia w ETAP-ie. Akcja pędziła szybko, trzymała w okrutnym napięciu. 60 stron przed końcem myślałam, że nie wytrzymam i się poddam i po prostu przeczytam ostatnie zdanie. Ale wytrwałam. Jakoś.

Bohaterowie-co tu dużo mówić? Niektórych kochałam, innych nienawidziłam. W tej części nie zmieniłam mojego nastawienia do żadnego z nich. Astrid tylko mi udowodniła, że istnieją wyższe poziomy irytacji, niż dotąd odkryłam. Podobało mi się to, że autor nie żałował czasu żadnej postaci. Z każdym czytelnik miał szanse się pożegnać. Wcześniej lub później. Tu i teraz pragnę im wszystkim podziękować za to, że byli-nie za to co zrobili, a czego nie-po prostu za to, że byli.

Jeśli chodzi o brutalność, krew, ból i cierpienie- ta część jest chyba najbardziej masakryczna. Pobija na tym polu nawet Plagę. Naprawdę, czasem mnie po prostu autentycznie mdliło. A to, czego doznawali bohaterowie- nawet nie umiem sobie wyobrazić takiego bólu. Grant się nie patyczkuje i na każdym kroku udowadnia, że nikt nie jest nieśmiertelny, a życie to pasmo nieudanych decyzji i bólu przy ponoszeniu konsekwencji.

Co do zakończenia- w pewnym momencie byłam pewna, że już wiem, jak to się skończy. I jak się okazało, nie mogłam być w większym błędzie. Autor poszedł zupełnie w innym kierunku., Czy usatysfakcjonowało mnie to? Szczerze? Nie bardzo. Ja miałam już swoje wyśnione zakończenie, z którym się pogodziłam. Ale mimo tego, akceptują to, co autor wymyślił i powoli się z tym oswajam, chociaż idzie raczej opornie.

Mam ochotę uściskać pana Granta w podzięce za to, ze stworzył ETAP. Że pozwolił mi w nim żyć i poznać Sama, Edilia, Dianę, Caine’a i innych-wielu, wielu innych. Jest jednak jedna rzecz, której nie jestem w stanie autorowi wybaczyć i chyba nigdy nie będę. Złamała ona moje serce na pół i pozostawiła zionącą dziurę, która cały czas zmusza mnie do produkcji świeżych łez. Tej okropnej sceny i towarzyszącej jej słów nie wyrzucę z pamięci chyba nigdy.

Nie pamiętam, na jakiej książce wylałam ostatnio tyle łez. Płakałam podczas czytania, jak i już po przeczytaniu. Nawet teraz, przypominając sobie całą serie, łzy cisną mi się do oczu. Gone to jedne z tych książek, które zapadają w pamięć i za nic z niej nie wyjdą. Zostaną ze mną na całe życie i jeszcze dłużej, jeśli coś potem jest. Naprawdę dalej mi ciężko uwierzyć, że to koniec. Taki prawdziwy, nieodwołalny koniec. Już tęsknie za bohaterami, za ETAP-em, za wszystkim co czyniło tę serie moim kochanym, jedynym Gone.

Tak, tak wiem, bełkoczę. Ale piszę pod wpływem emocji, które targają mną spazmami nieprzerwanie od pożegnania się z cała serią, na co-wbrew temu, co sadziłam- nie byłam wcale gotowa.

♥♥ POLECAM GORĄCO ♥♥
Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz