piątek, 24 lutego 2017

Alicja i lustro zombi

Dziwniej i dziwniej....


  Autor: Gena Showlater  
Wydawnictwo: HarperCollins
 Cykl: Kroniki Białego Królika (tom 2)
 Stron: 444
 Rodzaj: fantasty

Zombi skradają się nocą. Zapomnijcie o krwi i mózgach. One pragną ludzkich dusz. Niewiele mogą mi odebrać, skoro straciłam wszystko, co najcenniejsze: rodzinę i przyjaciół. Ale po kolejnym ataku zrozumiałam, że zawsze może być jeszcze gorzej. Nagle lustra wokół mnie ożyły, a ja zaczęłam słyszeć głosy umarłych. Mroczna siła popycha mnie ku złu, każe robić straszne rzeczy. Potrzebuję pomocy, by uciszyć ciemność, której pozwoliłam przemówić. Nie mogę się poddać…

Są książki, których kontynuacji nie możemy się doczekać. Z uwagą śledzimy, kiedy książka trafia do sprzedaży i od razu zamawiamy, bądź pędzimy do księgarni po swój egzemplarz. Ale są też książki, o których kontynuacji nie mamy pojęcia, a nawet jeśli mamy- nie planujemy ich czytać. I taka właśnie była moja przygodna z Kronikami Białego Królika.

Po pierwszą część sięgnęłam, zaintrygowana tytułem, okładką i tematyką. Coś innego na półce z o takiej tematyce. Żadne wampiry, żadne wilkołaki, wróżki, czarodzieje, czy elfy. Miała swoje plusy i minusy. Byłaby ciekawa, gdyby nie irytowało mnie ciągłe ubolewanie głównej bohaterki, dlatego trochę czasu zajęło, zanim trafiłam na drugą część. Czytać, nie czytać? Doszłam do wniosku, że zrobię to, kiedy nie będę miała nic innego do wyboru w księgarni. Robiąc listę książek, jakie chciałabym dostać pod choinkę, w przypływie impulsu dopisałam "Alicję i lustro zombi". Ot tak. Tylko dlatego, że lubię kończyć serie, których książki mam już na swoim regale. Jaki pech, że spośród książek, jakie oferowała miejscowa księgarnia, ciocia znalazła tylko tą pozycję. Pomyślałam jednak, że przyda mi się jakaś lekka lektura, żeby oderwać choć na chwilę od opasłych tomów na studiach. 

W drugim tomie Alicja znów zostaje porzucona. Tym razem śmierć nie zabrała jej rodziny- Cole odszedł od niej i zaczyna dziwnie się zachowywać w stosunku do grupy zabójców, której przewodniczy. Co więcej, podejrzewa spisek i próbuje dociec, który z jego przyjaciół jest zdrajcą. Również z Ali Bell zaczynają dziać się niepokojące rzeczy- pojawia się w niej głód, jaki odczuwają tylko jej najwięksi wrogowie. Musi stoczyć nie tylko walkę z zombi, które częściej wyłaniają się z lasu jeszcze silniejsze, ale również walczy sama ze sobą. A raczej ze swoją bliźniaczką, która próbuje zawładnąć jej ciałem. Może pomoże jej uroczy Gavin, który pojawia się w Alabamie? Wizje, w których są razem, wszystko na to wskazują. Ale czy Cole potrafi zniknąć tak po prostu z serca Alicji? 

Zaczęłam czytać niemalże od razu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że Gena Showalter poprawiła swój warsztat pisarski do tego stopnia, że przestała irytować mnie głupota dziecinnej Ali, rzuconej przez chłopaka. Raz na jakiś czas dawało mi się to we znaki i na moment herbaty odkładałam książkę, żeby zaraz do niej wrócić z siłą do przezwyciężenia ubolewania bohaterki. Niemniej, książka była dobra... do połowy, mniej więcej. Później zaczęło się robić smętnie. Okazuje się, że Cole, który zaczął romansować ze swoją byłą dziewczyną, wciąż ma jarzącą blaskiem aureolę nad głową. Alicja z każdej opresji wychodzi cało i zdrowo (a jeśli coś jest z jej zdrowiem nie tak, zgadnijcie, kto się nią opiekuje… oczywiście „aniołek”), w dodatku zaczyna świetnie dogadywać się z osobami, które wcześniej jej nienawidziły. Intryga w książce zostaje zabita, ponieważ tak naprawdę wśród grupy przyjaciół nie ma żadnego zdrajcy. Co więcej- byli członkowie się nawracają i postanawiają udowodnić swoją lojalność. Nie muszę chyba mówić, że wszystko kończy się dobrze i szczęśliwie? Lubię szczęśliwe zakończenia, ale sielanka w tej książce była zdecydowaną przesadą. Wszystko (dosłownie wszystko, każdy oddzielny wątek, losy każdego bohatera) kończy się dobrze, aż do mdłości. Dobro wygrywa, zło przegrywa. Najgorszą rzeczą jednak okazał się styl pisarki, który na początku był na dobrym poziomie. Miałam wrażenie, że gdzieś od połowy ktoś zaczął naciskać na panią Showalter i pisała tylko po to, aby już skończyć książkę i ją wydać. Czuje się pośpiech i niedopracowanie. Wtedy też postacie stają się papierowe. Każdy jest jednakowy i trudno określić już, kto jest kim. Wyraziści zabójcy zostali pozbawieni swojego charakterku. Również niektóre sceny przypominają bajeczkę dla dzieci, w której to przyjaciółki wiecznie trzymają się razem. 

Mimo wszystkich niedoskonałości, nie uważam, jakoby książka była złym prezentem. Dawno nie miałam okazji przeczytać czegoś jednym tchem i w końcu mi się udało. Losy Alicji są wciągające, a w książce nie brakuje akcji. Ciągle coś się dzieje i nie ma miejsca na nudę. Jest to zdecydowanie duży plus. 

Jeśli miałabym polecić komuś tą książkę, to tylko zdecydowanie młodszym od siebie nastolatkom, które dopiero wchodzą w ten gatunek. Osoby, które przeczytały pierwszą część i zastanawiają się nad przeczytaniem drugiej, nic nie stracą, jeśli nie sięgną po "Alicję i lustro zombi". Niemniej, książka zdecydowanie różni się od pierwszej części i warto ją przeczytać dla samego porównania, czy zaspokojenia ciekawości ;)

♥♥ POLECAM GORĄCO ♥♥
Ola

środa, 22 lutego 2017

Dary anioła - Miasto zagubionych dusz

"Spaliłby cały świat, żeby móc wykopać cię z popiołów"


Autor: Cassandra Clare 
Wydawnictwo: Mag
 Cykl: Dary Anioła (tom 5)
 Stron: 556 
Rodzaj: przygodowy, fantasty


Tylko mała grupka Nocnych Łowców wierzy, że można go ratować. Żeby to zrobić, muszą zbuntować się przeciwko Clave. I muszą działać bez Clary. Bo Clary rozgrywa niebezpieczną grę zupełnie sama. Ceną przegranej jest nie tylko jej własne życie, ale również dusza Jace’a.

 W piątym tomie "Darów Anioła" możemy poznać bliżej bohaterów, pani Clare przedstawia nam inne oblicza postaci, które dotychczas były bardzo dobrze znane z poprzednich części. Autorka ukazała mniej walki z demonami niż dotychczas, skupiła się na tym co najważniejsze. Jednak nie mogę ukryć, że podczas czytania chciałam pominąć pewne rozdziały, aby czytać te które najbardziej mnie interesują i emocjonują. 


Sądzę, że tak jak poprzednie części "Miasto Zagubionych Dusz" jest równie świetne i nadal dostarcza nam dużo emocji związanych z przeżyciami Jace`a i Clary. Nie mogę przegapić faktu że ta część najbardziej przypadła mi do gustu. Pochłonęłam ją równie szybko jak pozostałe. Teraz tylko wyczekuje kolejnej i ostatniej części serii "Dary Anioła" 


 "Spaliłby cały świat, żeby móc wykopać cię z popiołów"

str.26

♥♥ POLECAM GORĄCO ♥♥
Ola

poniedziałek, 20 lutego 2017

Zagrożeni

Tajemnice… Spiski… Morderstwa… Przyjaźń… Zaufanie… Podejrzliwość… Szpiedzy… Miłość… Ból… Strata… Zemsta… 
 
  
Autor: C.J. Daugherty
 Stron: 384
 Cykl: Wybrani (tom 3)
 Wydawnictwo: Otwarte
 Rodzaj: literatura młodzieżowa 

UWAGA RECENZJA PO CZĘŚCI MOŻE ZAWIERAĆ SPOILER !!!!
 
Akademia Cimmeria stała się dla Allie czymś więcej niż szkołą – była jej schronieniem. Jednak grupa ludzi powiązanych z rodziną dziewczyny próbuje zniszczyć wszystko to, co dla Allie ważne. Co gorsza, ktoś blisko związany z uczniami Cimmerii dopuścił się zdrady i wszystkich opanowuje paranoja. W obawie przed atakiem Nathaniela wybuchają wewnętrzne walki.
Jednak to nie uderzenia z zewnątrz należy się obawiać…

Tajemnice… Spiski… Morderstwa… Przyjaźń… Zaufanie… Podejrzliwość… Szpiedzy… Miłość… Ból… Strata… Zemsta… Wokół tego wszystkiego ostatnimi czasy kręci się życie Allie Sheridan. Jednak dziewczyna ma w końcu dość - szalę przeważyła niedawna śmierć jej najlepszej przyjaciółki Jo. Właśnie z tego powodu postanawia uciec z Cimmerii i na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość winowajcom. Niestety szybko okazuje się, że Nathaniel nie próżnuje…
Allie wraca do szkoły i chce, czy nie chce, musi zgodzić się na warunki stawiane przez jej babkę. Tylko w taki bowiem sposób może dopaść tych, którzy skrzywdzili Jo. Jednak dziewczyna nie ma zamiaru siedzieć bezczynnie, szczególnie, że w szkole zaczyna dziać się nie najlepiej a instruktorzy Nocnej Szkoły i dyrektorka, nagle gdzieś zniknęli. Allie razem z przyjaciółmi postanawia wziąć sprawy we własne ręce…
Po lekturze „Dziedzictwa” byłam ukontentowana, ale nie zachwycona, liczyłam jednak na coś lepszego, tak jak to miało miejsce w „Wybranych”. Niemniej musiałam przyznać, że autorce doskonale udało się utrzymać poziom, jaki sobie wyznaczyła już na starcie swojej kariery pisarskiej, może właśnie dlatego do lektury „Zagrożonych” podchodziłam z lekką rezerwą. Na szczęście już pierwsze kilka stron wyprowadziło mnie z błędnych założeń, a powieść porwała mnie bez reszty.
Autorka po raz kolejny pokazuje, na co ją stać. Od samego początku zwodzi czytelnika na każdym kroku, podsuwając jedynie mało ważne skrawki informacji, które w końcowym rozrachunku i tak okazują się mało istotne lub kompletnie niewłaściwe. Dlatego wszystkich, którzy spodziewali się otrzymać jakieś, (chociaż) szczątkowe wyjaśnienia, pragnę ostrzec, że w „Zagrożonych” nic takiego się nie ma miejsca. Jest wręcz odwrotnie, Daugherty wprowadza jeszcze więcej niewiadomych i kolejnych tajemnic, tworząc tym samym kontrolowany chaos. Dzięki temu tworzy się niezwykły klimat, przykuwający czytelnika do książki na tak długo, aż przeczyta ostatnie zadanie. Chociaż i wtedy pozostaje jeszcze spory niedosyt.
Tempo akcji jest dość zmienne. Autorka rozpoczyna spokojnie i miarowo, przez co udaje jej się uśpić czujność czytelnika. Muszę powiedzieć, że to naprawdę świetne zagranie, za które należy jej się tytuł królowej suspensu, szczególnie że akcja nabiera nie tylko rozpędu, ale także i „kolorów” w najmniej spodziewanych momentach. Nigdy nie można być pewnym tego, co nas czeka w momencie, gdy przewracamy stronę.
Postać głównej bohaterki przeżywa w tej części swój powrót do „buntowniczych korzeni”, z jakimi czytelnik miał styczność w części pierwszej. Taki stan rzeczy oczywiście bardzo mnie cieszy, ponieważ zbytnio nie pasowała mi uległość i zależność od innych jaką Allie zaprezentowała nam w tomie drugim. Muszę przyznać, że to było dobre posunięcie, nie tylko ze względu na to, iż postać stała się bardziej wyrazista, ale także dużo bardziej nieobliczalna co skutecznie przyciąga uwagę czytelnika do całej serii. Po prostu kolejny atut dodany do listy.
Samo zakończenie to istna jazda bez trzymanki. Wydarzenia następują po sobie w tempie pędzącego pociągu, aż chwilami dech zapiera z niepewności o to, co też jeszcze się wydarzy. Ucięcie wszystkiego w takim momencie to dosłownie tortura…
„Zagrożeni” to nie tylko świetna kontynuacja, ale także istny majstersztyk jeżeli chodzi o młodzieżowy thriller z wątkami psychologicznymi. Polecam każdemu, a zwłaszcza osobom znającym poprzednie tomy. Chociaż to chyba nie będzie potrzebne, bo tej serii nie da się przerwać od tak, jeżeli już raz „wsiąkło” się w świat uczniów Cimmerii.
♥♥ POLECAM GORĄCO ♥♥
Ola

czwartek, 9 lutego 2017

Outliersi


Wszystko zaczyna się od SMS-a: Wylie, błagam, pomóż mi...


Autor: Kimberly McCreight
Wydawnictwo:  Czarna Owca
Rodzaj: thriller, literatura młodzieżowa
 Stron: 384

Różne wydarzenia mają na nas inny wpływ. Nie zawsze to co jest szczęśliwe, może nas cieszyć. Nie wszystko smutne dotyka nas bezpośrednio. Czasami jest to tylko zapalnik do wielkiej emocjonalnej bomby, która budowała się w nas od jakiegoś czasu i tylko cicho tyka, żeby pewnego dnia wybuchnąć. Co innego kiedy wybuch jest cichy i niezauważalny – osoba znika, a potem zostaje odnaleziona w dole rzeki. Jednak kiedy wybuch jest głośny, potężny i niszczy wszystko dookoła, przestaje być bagatelizowany.

Wylie to dziewczyna, której trudno się żyje. Nie ze względu na niedostatek materialny. Zawsze była trudną do opisania dziewczyną, zwłaszcza na płaszczyźnie emocjonalnej. Niby ma przyjaciółkę, ale od śmierci matki nie wychodzi z domu. Tam jest jej azyl, jej bezpieczna przystań. Dziewczyna naturalnie jest pod opieką psychiatry, a ojciec bardzo się o nią martwi. Cassie, przyjaciółka Wylie, nie kontaktowała się z nią od tygodnia, odkąd dziewczyny się pokłóciły. Niedługo potem dziewczyna dostaje od Cassie smsa. Przyjaciółka prosi Wylie o pomoc, zabraniając jej kontaktować się z policją. Wysyła po nią jednak Jaspera, chłopaka, któremu nie ufa. Twierdzi, że sprowadził jej przyjaciółkę na złą drogę. Jednak wyprawa po Cassie z misji ratunkowej, zmienia się szybko w niebezpieczną ucieczkę przed śmiercią. Co tak naprawdę zrobiła przyjaciółka Wylie? W co została wrobiona? Kim tak naprawdę są Outliersi?
 
Nastawiałam się bardziej na jakąś przereklamowaną powieść dla młodzieży, która tylko na okładce ma napisane thriller. Sęk w tym, że chociaż Outliersi zaczynają się jak typowa młodzieżówka, która ma opowiadać losy nie do końca sprawnej psychicznie dziewczyny, która zdawała się mieć lekką formę zespołu Aspergera, to wcale nie jest tym czym się wydawała. Zaczyna się dość niewinnie, stopniowo rozwijającą się fabułą, dobrze wyważonym napięciem i przyjemnie wykreowanymi postaciami. 


Historia trzymająca w napięciu do ostatniej strony, misternie skonstruowana fabuła. Gdy czytelnikowi wydaje się, że już rozwiązał zagadkę - bum! - na jaw wychodzą nowe fakty i znów jesteśmy w kropce. Bohaterowie, którzy udowadniają jak ważna jest przyjaźń i jak silną jest więzią. Jednak przede wszystkim szybkie tempo akcji urzeka
w tej książce. Czyta się ją błyskawicznie i nie sposób się od niej oderwać. Oryginalny pomysł i lekki styl pisarski sprawiają, że książkę się pochłania.

Podsumowując, książka "Outliersi" to pełna zwrotów akcji i przepełniona emocjami książka, którą warto przeczytać. Nie mogłam się od niej oderwać, a zakończenie musiałam poznać jak najszybciej. Niestety, gdy doczekałam się ostatniej strony naszła mnie jeszcze większa chęć na kolejną część. Nie mogę się doczekać! Sięgnijcie po "Outliersów" i dajcie się porwać przygodzie, której w realnym życiu nikt z nas nie chciałby przeżyć. Pomóżcie Cassie, proszę. 

♥♥ POLECAM GORĄCO ♥♥
Ola

wtorek, 7 lutego 2017

Niepowszedni I Porwanie

Rozum bywa groźniejszy niż miecz.


Autor: Justyna Drzewicka
Cykl: Niepowszedni (tom 1)
Wydawnictwo: Jaguar
Rodzaj: fantasty, literatura młodzieżowa


Niepowszedni... Takim mianem są określane dzieci. Rodzą się one bardzo rzadko. Są cenni dzięki darom jakie posiadają. Te zdolności to dar i przekleństwo.  Handlarze ludźmi i zbrodniarze są zafascynowani tymi dziećmi. Porwane zostają sprzedane za duże pieniądze albo wykorzystane do swoich osobistych celów.  Nilla jest Żniwiarką, to znaczy że jej dotyk leczy ale także odbiera życie. Jej siostra Alla jest podwójnie wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Posiada dwa dary. jest Gwarkiem - posługuje się i rozumie każdy język świata i Bestiarką - potrafi zapanować nad każdym zwierzęciem. Podczas konnej przejażdżki dziewczyny zostają schwytane przez Okrutnych Złotników - bezwzględnych łowców. Cel ich wyprawy zmierza ku Targu Niewolników. Nilla i Alla nie są  jedynymi z porwanych dzieci. Wśród nich jest Samborn - Unik, Dalko - Żrenicznik i mała sierotka - dziewczynka, która nie pamięta swojego imienia - Wodniczka. Wiedzą, że muszą uciec. To ich jedyna nadzieja aby wrócić do rodziny a przede wszystkim żyć. Tam gdzie zmierzają czeka ich najprawdopodobniej śmierć lub życie w niewoli. 

 Cała akcja dzieje się w bliżej nie określonym czasie oraz rzeczywistości. Przewędrujemy przez dziwne, niebezpieczne miejsca, które niosą śmierć ale także przez miejsca piękne, gdzie poznamy cudownych ludzi. W tych czasach rządzi bezprawie, przekupstwo. Ci, którzy powinni stać na czele dobra i bronić ludzi przed złoczyńcami na widok sakiewki wypchanej monetami szybko zapominają kim są i co należy do ich obowiązków.  

Czytając tą książkę nie mamy poczucia, że wyszła ona w Polsce bo fantastyczny kraj, imiona, miejsca nie są ani trochę polskie. Książka jest napisana naprawdę pięknym językiem. Słownictwo jest różnorodne, to bez wątpienia atut. Przeszkadzało mi jedynie ciągłe powtarzanie określonych słów od których już wywracałam oczy i nadużywanie znaku "!". Nie powiem, autorka książki włożyła wiele serca w napisanie tej książki. Bardzo starannie tworzyła świat no i ten piękny język jest wart uwagi. Narracja książki jest trzecioosobowa a skupia się na Nilli. Polubiłam dziewczynę ale czasami miałam wrażenie że jest z niej taka...  beksa ? Może nie dosłownie ale naprawdę na początku książki cały czas, albo płakała albo użalała się nad sobą. Jednak z czasem mogliśmy zauważyć zmianę, jaka w niej zaszła. Jak to powiedział jeden z bohaterów, z małego szczeniaka wyrosła na silną wilczycę. 

Przyjaźń pomiędzy bohaterami rodzi się stopniowo. Nie braknie agresji pomiędzy nimi, popełniania mnóstwo błędów. Jest również wątek miłosny na który czekałam od początku powieści.  Jedyne co denerwowało mnie w powieści to właśnie ten specyficzny język i słownictwo.  Zbyt częste używanie wykrzykników,  nawet przy zwykłych zdaniach.  

 Akcja rozgrywa się już na samym początku powieści, w pierwszych rozdziałach i ciągnie się przez całą powieść. Nie brakowało tutaj krwi, potu, łez jak i miłości, śmiechu oraz uścisków. Książka bardzo mi  się podobała, nie mogę się już doczekać kiedy będę mogła przeczytać 2 tom.

♥♥ POLECAM SERDECZNIE ♥♥
Ola


czwartek, 2 lutego 2017

SHADOWHUNTERS VS MIASTO KOŚCI / CZ.1

Cześć ! Dzisiaj w tym poście chciałabym przedstawić moje opinie na temat nowego serialu, jak i troszkę starszego filmu, na podstawie książki autorstwa Cassanrdy Clare. Mowa tu oczywiście o  Mieście kości , które naprawdę pokochałam! Ja pierwszy tom całej serii Dary Anioła, przeczytałam jakieś 2 - 3 lata temu, żeby było śmieszniej to nie czytałam wszystkich książek po kolei. W tamtym okresie miałam zaledwie 12 lat i byłam zdania że nie opłaca się kupować książek skoro mogę wypożyczyć je w bibliotece. Czytałam wtedy bardzo nałogowo, bo po 3 książki naraz. Ponieważ bibliotekę miałam po drodze do szkoły, wstępowałam do niej po 2-3 razy w tygodniu. Co ciekawe każdy kto o tym wiedział, był pewny że ja nic z tych książek nie wynoszę, i zapominam wszystkie wątki po kilku rozdziałach. Oczywiście nie była to prawda. Pamiętałam wszystko ale to dosłownie wszystko, każdego bohatera, każdy wątek dosłownie wszystko, mimo że czytałam po kilka książek na raz.Wtedy uważałam że to dobrze robi mi na myślenie i kreuje wyobraźnie, ale teraz nie jestem tego taka pewna. Przechodząc do rzeczy, pierwszą książką jaką przeczytałam z tej serii to Miasto upadłych aniołów czyli 4 tom. W tej części raczej wszystkie wątki z wcześniejszych tomów zostały rozwiązane więc niekiedy trudno mi się było połapać. Ale mimo to książka bardzo mi się spodobała, i wiem że wracałam do niej nie jeden raz. Po 4 tomie przeczytałam, 3 a następnie 2 i 1, zostawiając na koniec 5 tom. Mimo że czytałam je od tyłu, to i tak seria wywarła na mnie ogromne wrażenie i po każdej z części miałam niesamowicie wielkiego kaca :)  Dlaczego czytałam je w takiej kolejności ?   






Mieszkam we wsi, a moja biblioteka gminna jest niewielka. A co za tym idzie, jest mniej książek. W tym przypadku nie miałam do dyspozycji tomu 6, już ostatniego czyli Miasta niebiańskiego ognia. Było mi niezmiernie trudno, z myślą że nie mogę dokończyć mojej ulubionej serii, a wtedy do głowy mi nawet nie przyszło żeby kupić sobie książkę na własność. Ten okres minął w ciągu kilku zaledwie miesięcy. Ponieważ sięgnęłam po Igrzyska śmierci, a jak już pisałam, biblioteka w mojej wsi jest bardzo mała, a gmina w której mieszkam jest spora, wiele osób też chodziło do tej biblioteki, więc kolejka do tych sławniejszych książek była ogromna. Mi jakimś cudem udało się wypożyczyć właśnie 1 tom  serii pani Collins, ale z pozostałymi dwoma było już trudniej. Dlatego też moi rodzice postanowili zrobić mi niespodziankę i otrzymałam od nich 2 tom czyli W pierścieniu ognia, a następnie Kosogłosa. Były to pierwsze książki które miałam na własność w mojej biblioteczce. W tym czasie stwierdziłam że nie będę kupować książek które już czytałam więc odpuściłam sobie kupowanie całej serii, a dokupienie ostatniego tomu było dla mnie bezsensu. 


Czas mijał a ja dalej nie przeczytałam tego ostatniego tomu. I dopiero teraz niedawno przeglądając różne blogi książkowe, natrafiłam na recenzję filmu właśnie na podstawie Miasta kości. Zatęskniłam wtedy za światem nocnych łowców i stwierdziłam że nadszedł czas skompletowania serii. Już kilka dni później miałam na swojej  półce 1 tom, a po kilki tygodniach już całą serię. Jestem w trakcie czytania 5 tomu, więc za jakiś czas możecie spodziewać się recenzji :)

Dobra, po tym bardzo długim wstępie może przejdę już do serialu i filmu :P  Postanowiłam podzielić ten post na kilka części, żeby nie wyszło z tego kilkanaście stron :) Części te myślę, będą się pojawiały co kila dni i będą przewijać się przez recenzję innych książek, aby na blogu nie było zbyt monotonnie.

W dzisiejszej części chciałabym porównać bohaterów książkowych do tych z filmu oraz serialu. Uważam że bohaterzy z filmu byli o wiele lepiej wybrani niż ci z serialu, dlatego też film podobał mi się troszeńkę bardziej niż serial. Wiem że na film był i jest naprawdę, jeden wielki hejt.... Ja nie jestem jedną z tych osób którym film obrzydził całą serię i nie podobał się do tego stopnia żeby przestać kochać serię. Jestem zdania że ta pierwsza ekranizacja wcale nie była taka straszna, pomimo tego iż reżyser pominął wiele ważnych dla mnie i myślę że nie tylko dla mojej osoby, scen i wątków, to i tak uważam że wyszedł całkiem nieźle, podobał mi się. Oczywiście jak to prawdziwa maniaczka filmów, a zwłaszcza tych na podstawie powieści, oglądałam ten film dziesiątki razy. Ale film nie spodobał mi się za pierwszym razem, polubiłam go dopiero przy jakimś 4 lub 5 z kolei. Przechodząc już do sedna. Przy oglądaniu serialu miałam naprawdę wielki problem aby się skupić, ponieważ główna bohaterka niesamowicie mnie denerwowała. Kilka razy miał ochotę wyłączyć odcinek w połowie. To co mnie denerwowało, to że aktorka grała już w kilu filmach które oglądałam, zazwyczaj były to te z produkcji Disneya. Prawie w każdym grała czarny charakter, ale nie tylko to mnie denerwowało. Jej włosy.... Nie przypominam sobie aby Clary miała marchewkowy odcień włosów. Naprawdę ? Ten kolor raził mnie po oczach za każdym razem, i powodował że automatycznie odwracałam oczy od bohaterki. Następne to mimika twarzy dziewczyny.... Wiem naprawdę się czepiam ale ona praktycznie w każdej scenie miała ten sam wyraz twarzy. Czy smutna, wesoła, wystraszona.. zawsze ta sama mina. Nie ukrywam ze nie lubię tej aktorki, co niestety wpłynęło również na cały serial.


W filmie Clary grała Lilly Collins, i ta aktorka już bardziej przypomina mi bohaterkę z książki. Kolor włosów jest przyjemny i bardzo podobny do tego z którym wyobrażałam sobie Clary. Bardzo polubiłam filmową główną bohaterkę, po trochu tez dlatego że bardzo lubię tę aktorkę. I może jestem tu w tej sprawie troszkę niesprawiedliwa, ale nie zmuszę się polubić serialowej Clary.




Co do Jaca to w filmie na początku nie przepadałam za nim, uważałam że nie pasuje kompletnie do tego z książki. Ale po pewnym czasie polubiłam go i na dzień dzisiejszy uważam że jest świetnym odbiciem Jaca. To co mi w nim podoba, to długie złote włosy, oraz sarkazm których brakuje mi w serialu. W filmie chłopak po prostu ociekał dowcipami, bardzo często chamskimi jak w książce. Natomiast ten serialowy kompletnie nie przypomina bohaterka którego pokochałam. Jace oczywiście miął mięśnie ale nie wyglądał jak napakowany goryl, pilnujący wejścia do klubu. Brakowało mi również pięknych charakterystycznych dla  niego włosów. Jace z serialu miał je za krótkie i za ciemne co kompletnie nie pasowało mi do Jace.


Alec zarówno ten filmowy jak i serialowy wydawał mi się w porządku i na miejscu. Jednak dla tych bardziej uważających na szczegóły, nie podobało mi się to że Alec serialowy który jednak nieco bardziej przypadł mi do gustu, miał zupełnie inny kolor oczu niż ten książkowy, co nie mogę powiedzieć o bohaterze filmowym. Również Magnus Bane ten serialowy oraz filmowy okazał się być okey. Nie mam im raczej nic do zarzucenia. 



Co do obu Isabelle mam mieszane uczucia. Ta serialowa, wiekowo wydawaje mi się w porządku, natomiast zabrakło mi tego seksapilu, oczywiście w granicach jej wieku, który miała bohaterka książkowa. Może było to spowodowane tym że miała ona bardzo mało granych scen, były to głownie scen walki, przez co wydaje mi się że reżyser zrobił z niej taką maszynę do zabijania. Natomiast jeśli chodzi o Isabelle z serialu to jest na odwrót. Mam wrażenie ze dziewczyna jest zbyt niepohamowana jak na 16-nastolatkę. Ale mimo tego i tak odrobinkę bardziej wolę tą serialową.


Mama Clary w filmie jak i w serialu jest odpowiednia. Jednak wydaję mi się że ta z filmu bardziej pasuje do książkowej Jocelyn, wygląda na taką bardziej troskliwą i matczyną, oczywiście nie mówię że ta z serialu jest inna, wręcz przeciwnie. Natomiast bardziej spodobała mi się Jocelyn z filmu.


Luke.... Tutaj chyba nie mam o czym pisać. Myślę że większość osób się ze mną zgodzi. Luke serialowy jest kompletnie inny od tego z książki. Nie chodzi mi tutaj tylko o kolor skóry, ale również o takie drobiazgi jak np. okulary czy siwe pasmo we włosach, o które kompletnie nie zadbali. Natomiast ten filmowy jest bardzo podobny, własnie tak wyobrażałam sobie Luka. 


Przed ostatnią osoba jest Valentine. Echhh tutaj gdy po raz pierwszy zobaczyłam Valentina serialowego to aż mnie zamurowało i nie wiedziałam czy mam płakać czy się śmiać. Ja kojarzyłam go z blond włosami a ten z serialu nie miał ich w ogóle.... Jedynym myślę minusem bohatera z filmu jest wiek, ponieważ widać że mężczyzna jest młodszy od tego z książki,.więc tutaj leci jedyny plus ode mnie dla Valentina serialowego   właśnie za wiek.


Co do Hoge'a to nie będę się zbytnio wypowiadać. Mam te same odczucia  co przy Valentinie.



W ostatnim czasie zrobiłam filmik  właśnie porównujący bohaterów z filmu do tych z serialu. Jeśli  byłby ktoś zainteresowany to zostawię go tutaj :)



Ciesze się że mogłam się komuś o tym wygadać i podzielić moimi spostrzeżeniami :) Piszcie w komentarzach co wy sądzicie o bohaterach. Do zobaczenia serdecznie w następnym poście :)
Ola ♥♥