czwartek, 2 lutego 2017

SHADOWHUNTERS VS MIASTO KOŚCI / CZ.1

Cześć ! Dzisiaj w tym poście chciałabym przedstawić moje opinie na temat nowego serialu, jak i troszkę starszego filmu, na podstawie książki autorstwa Cassanrdy Clare. Mowa tu oczywiście o  Mieście kości , które naprawdę pokochałam! Ja pierwszy tom całej serii Dary Anioła, przeczytałam jakieś 2 - 3 lata temu, żeby było śmieszniej to nie czytałam wszystkich książek po kolei. W tamtym okresie miałam zaledwie 12 lat i byłam zdania że nie opłaca się kupować książek skoro mogę wypożyczyć je w bibliotece. Czytałam wtedy bardzo nałogowo, bo po 3 książki naraz. Ponieważ bibliotekę miałam po drodze do szkoły, wstępowałam do niej po 2-3 razy w tygodniu. Co ciekawe każdy kto o tym wiedział, był pewny że ja nic z tych książek nie wynoszę, i zapominam wszystkie wątki po kilku rozdziałach. Oczywiście nie była to prawda. Pamiętałam wszystko ale to dosłownie wszystko, każdego bohatera, każdy wątek dosłownie wszystko, mimo że czytałam po kilka książek na raz.Wtedy uważałam że to dobrze robi mi na myślenie i kreuje wyobraźnie, ale teraz nie jestem tego taka pewna. Przechodząc do rzeczy, pierwszą książką jaką przeczytałam z tej serii to Miasto upadłych aniołów czyli 4 tom. W tej części raczej wszystkie wątki z wcześniejszych tomów zostały rozwiązane więc niekiedy trudno mi się było połapać. Ale mimo to książka bardzo mi się spodobała, i wiem że wracałam do niej nie jeden raz. Po 4 tomie przeczytałam, 3 a następnie 2 i 1, zostawiając na koniec 5 tom. Mimo że czytałam je od tyłu, to i tak seria wywarła na mnie ogromne wrażenie i po każdej z części miałam niesamowicie wielkiego kaca :)  Dlaczego czytałam je w takiej kolejności ?   






Mieszkam we wsi, a moja biblioteka gminna jest niewielka. A co za tym idzie, jest mniej książek. W tym przypadku nie miałam do dyspozycji tomu 6, już ostatniego czyli Miasta niebiańskiego ognia. Było mi niezmiernie trudno, z myślą że nie mogę dokończyć mojej ulubionej serii, a wtedy do głowy mi nawet nie przyszło żeby kupić sobie książkę na własność. Ten okres minął w ciągu kilku zaledwie miesięcy. Ponieważ sięgnęłam po Igrzyska śmierci, a jak już pisałam, biblioteka w mojej wsi jest bardzo mała, a gmina w której mieszkam jest spora, wiele osób też chodziło do tej biblioteki, więc kolejka do tych sławniejszych książek była ogromna. Mi jakimś cudem udało się wypożyczyć właśnie 1 tom  serii pani Collins, ale z pozostałymi dwoma było już trudniej. Dlatego też moi rodzice postanowili zrobić mi niespodziankę i otrzymałam od nich 2 tom czyli W pierścieniu ognia, a następnie Kosogłosa. Były to pierwsze książki które miałam na własność w mojej biblioteczce. W tym czasie stwierdziłam że nie będę kupować książek które już czytałam więc odpuściłam sobie kupowanie całej serii, a dokupienie ostatniego tomu było dla mnie bezsensu. 


Czas mijał a ja dalej nie przeczytałam tego ostatniego tomu. I dopiero teraz niedawno przeglądając różne blogi książkowe, natrafiłam na recenzję filmu właśnie na podstawie Miasta kości. Zatęskniłam wtedy za światem nocnych łowców i stwierdziłam że nadszedł czas skompletowania serii. Już kilka dni później miałam na swojej  półce 1 tom, a po kilki tygodniach już całą serię. Jestem w trakcie czytania 5 tomu, więc za jakiś czas możecie spodziewać się recenzji :)

Dobra, po tym bardzo długim wstępie może przejdę już do serialu i filmu :P  Postanowiłam podzielić ten post na kilka części, żeby nie wyszło z tego kilkanaście stron :) Części te myślę, będą się pojawiały co kila dni i będą przewijać się przez recenzję innych książek, aby na blogu nie było zbyt monotonnie.

W dzisiejszej części chciałabym porównać bohaterów książkowych do tych z filmu oraz serialu. Uważam że bohaterzy z filmu byli o wiele lepiej wybrani niż ci z serialu, dlatego też film podobał mi się troszeńkę bardziej niż serial. Wiem że na film był i jest naprawdę, jeden wielki hejt.... Ja nie jestem jedną z tych osób którym film obrzydził całą serię i nie podobał się do tego stopnia żeby przestać kochać serię. Jestem zdania że ta pierwsza ekranizacja wcale nie była taka straszna, pomimo tego iż reżyser pominął wiele ważnych dla mnie i myślę że nie tylko dla mojej osoby, scen i wątków, to i tak uważam że wyszedł całkiem nieźle, podobał mi się. Oczywiście jak to prawdziwa maniaczka filmów, a zwłaszcza tych na podstawie powieści, oglądałam ten film dziesiątki razy. Ale film nie spodobał mi się za pierwszym razem, polubiłam go dopiero przy jakimś 4 lub 5 z kolei. Przechodząc już do sedna. Przy oglądaniu serialu miałam naprawdę wielki problem aby się skupić, ponieważ główna bohaterka niesamowicie mnie denerwowała. Kilka razy miał ochotę wyłączyć odcinek w połowie. To co mnie denerwowało, to że aktorka grała już w kilu filmach które oglądałam, zazwyczaj były to te z produkcji Disneya. Prawie w każdym grała czarny charakter, ale nie tylko to mnie denerwowało. Jej włosy.... Nie przypominam sobie aby Clary miała marchewkowy odcień włosów. Naprawdę ? Ten kolor raził mnie po oczach za każdym razem, i powodował że automatycznie odwracałam oczy od bohaterki. Następne to mimika twarzy dziewczyny.... Wiem naprawdę się czepiam ale ona praktycznie w każdej scenie miała ten sam wyraz twarzy. Czy smutna, wesoła, wystraszona.. zawsze ta sama mina. Nie ukrywam ze nie lubię tej aktorki, co niestety wpłynęło również na cały serial.


W filmie Clary grała Lilly Collins, i ta aktorka już bardziej przypomina mi bohaterkę z książki. Kolor włosów jest przyjemny i bardzo podobny do tego z którym wyobrażałam sobie Clary. Bardzo polubiłam filmową główną bohaterkę, po trochu tez dlatego że bardzo lubię tę aktorkę. I może jestem tu w tej sprawie troszkę niesprawiedliwa, ale nie zmuszę się polubić serialowej Clary.




Co do Jaca to w filmie na początku nie przepadałam za nim, uważałam że nie pasuje kompletnie do tego z książki. Ale po pewnym czasie polubiłam go i na dzień dzisiejszy uważam że jest świetnym odbiciem Jaca. To co mi w nim podoba, to długie złote włosy, oraz sarkazm których brakuje mi w serialu. W filmie chłopak po prostu ociekał dowcipami, bardzo często chamskimi jak w książce. Natomiast ten serialowy kompletnie nie przypomina bohaterka którego pokochałam. Jace oczywiście miął mięśnie ale nie wyglądał jak napakowany goryl, pilnujący wejścia do klubu. Brakowało mi również pięknych charakterystycznych dla  niego włosów. Jace z serialu miał je za krótkie i za ciemne co kompletnie nie pasowało mi do Jace.


Alec zarówno ten filmowy jak i serialowy wydawał mi się w porządku i na miejscu. Jednak dla tych bardziej uważających na szczegóły, nie podobało mi się to że Alec serialowy który jednak nieco bardziej przypadł mi do gustu, miał zupełnie inny kolor oczu niż ten książkowy, co nie mogę powiedzieć o bohaterze filmowym. Również Magnus Bane ten serialowy oraz filmowy okazał się być okey. Nie mam im raczej nic do zarzucenia. 



Co do obu Isabelle mam mieszane uczucia. Ta serialowa, wiekowo wydawaje mi się w porządku, natomiast zabrakło mi tego seksapilu, oczywiście w granicach jej wieku, który miała bohaterka książkowa. Może było to spowodowane tym że miała ona bardzo mało granych scen, były to głownie scen walki, przez co wydaje mi się że reżyser zrobił z niej taką maszynę do zabijania. Natomiast jeśli chodzi o Isabelle z serialu to jest na odwrót. Mam wrażenie ze dziewczyna jest zbyt niepohamowana jak na 16-nastolatkę. Ale mimo tego i tak odrobinkę bardziej wolę tą serialową.


Mama Clary w filmie jak i w serialu jest odpowiednia. Jednak wydaję mi się że ta z filmu bardziej pasuje do książkowej Jocelyn, wygląda na taką bardziej troskliwą i matczyną, oczywiście nie mówię że ta z serialu jest inna, wręcz przeciwnie. Natomiast bardziej spodobała mi się Jocelyn z filmu.


Luke.... Tutaj chyba nie mam o czym pisać. Myślę że większość osób się ze mną zgodzi. Luke serialowy jest kompletnie inny od tego z książki. Nie chodzi mi tutaj tylko o kolor skóry, ale również o takie drobiazgi jak np. okulary czy siwe pasmo we włosach, o które kompletnie nie zadbali. Natomiast ten filmowy jest bardzo podobny, własnie tak wyobrażałam sobie Luka. 


Przed ostatnią osoba jest Valentine. Echhh tutaj gdy po raz pierwszy zobaczyłam Valentina serialowego to aż mnie zamurowało i nie wiedziałam czy mam płakać czy się śmiać. Ja kojarzyłam go z blond włosami a ten z serialu nie miał ich w ogóle.... Jedynym myślę minusem bohatera z filmu jest wiek, ponieważ widać że mężczyzna jest młodszy od tego z książki,.więc tutaj leci jedyny plus ode mnie dla Valentina serialowego   właśnie za wiek.


Co do Hoge'a to nie będę się zbytnio wypowiadać. Mam te same odczucia  co przy Valentinie.



W ostatnim czasie zrobiłam filmik  właśnie porównujący bohaterów z filmu do tych z serialu. Jeśli  byłby ktoś zainteresowany to zostawię go tutaj :)



Ciesze się że mogłam się komuś o tym wygadać i podzielić moimi spostrzeżeniami :) Piszcie w komentarzach co wy sądzicie o bohaterach. Do zobaczenia serdecznie w następnym poście :)
Ola ♥♥



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz