środa, 2 listopada 2016

Nezgodna

„Spokój jest ograniczeniem”*


Autor: Veronica Roth
Cykl: Niezgodna (tom 1)
liczba stron: 352
Rodzaj: przygodowy
Jeden wybór może cię zmienić... Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) to pięć frakcji, na które podzielone jest społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago. Każdy szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w krwawej ceremonii musi wybrać frakcję. Ten, kto nie pasuje do żadnej, zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony.
Ten, kto łączy cechy charakteru kilku frakcji, jest niezgodny – i musi być wyeliminowany...
Szesnastoletnia Beatrice dokonuje wyboru, który zaskoczy wszystkich, nawet ją samą. Porzuca Altruizm i swoją rodzinę, by jako Tris stać się twardą, niebezpieczną Nieustraszoną. Będzie musiała przejść brutalne szkolenie, zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami, nauczyć się ufać innym nowicjuszom i przekonać się, czy w nowym życiu, jakie wybrała, jest miejsce na miłość.
Tymczasem wybucha krwawa walka między frakcjami.
A Tris ma tajemnicę, której musi strzec przed wszystkimi, bo wie, że jej odkrycie oznacza dla niej śmierć.

Po „Niezgodną” autorstwa Veroniki Roth sięgnęłam z kilku powodów. Po pierwsze, to dystopia, a ja uwielbiam takie powieści. Po drugie, jest to książka porównywana do „Igrzysk śmierci” Suzanne Collins, których jestem fanką. I po trzecie, przyznaję otwarcie – zwiodły mnie te wszystkie pochlebne opinie na okładce i liczba sprzedanych egzemplarzy. Nigdy nie widziałam okładki do tego stopnia wypchanej przechwałkami. Po lekturze tej powieści dochodzę do wniosku, że co najmniej większość z nich jest bezzasadna. 

Główną bohaterką „Niezgodnej” jest szesnastoletnia Beatrice Prior, która zostawia swoją rodzinną frakcję – Altruizm, by wstąpić w szeregi Nieustraszonych. W nowej frakcji odnajdzie nie tylko przyjaciół, ale także wrogów. Zarówno przed jednymi, jak i drugimi musi ukrywać to, że jest Niezgodna, czyli wykazuje cechy charakterystyczne dla kilku frakcji jednocześnie. Czy uda jej się uniknąć ujawnienia i niebezpieczeństwa wynikającego z tego, kim jest?

Veronica Roth jest studentką, a „Niezgodna” to jej debiut literacki. Nawet gdybym nie znała tej informacji wcześniej, domyśliłabym się tego sama, bo w książce roi się od niedociągnięć i wyraźnie widać brak pisarskiej sprawy, co charakteryzuje debiutantów. Pierwsze rzucają się w oczy niedostatki stylu. Język jest mało plastyczny, co pozbawiło „życia” większość opisów, które swoją drogą są lakoniczne i okrojone do granic możliwości. Niektóre sformułowania i zwroty w dialogach są użyte zupełnie nietrafnie, przez co rozmowy wydają się sztuczne i płytkie. Zdania są krótkie i dziwne, sprawiają wrażenie pourywanych. Do tego dochodzi spora liczba błędów stylistycznych i literówek, ale to już wina kolejno tłumacza i korektora. Dajmy na to takie zdanie:

„Nie zdawałam sobie (tutaj chyba powinno być słowo „sprawy”, ale go nie ma), jak bardzo jest mi zimno, dopóki nie przestało mi być zimno.”* 

Nie dość, że brakuje tu jednego słowa, to jeszcze całość jest kompletnie bez sensu. W książce roi się od podobnych błędów i niestety przeszkadza to w czytaniu.

„Niezgodna” zawiera też całą masę błędów w konstrukcji fabuły. Te nielogiczności, o które potknęła się młoda autorka, nie pozwalają w pełni cieszyć się lekturą tej powieści. Bo sam pomysł na akcję podoba mi się ze względu na swoją świeżość i oryginalność, ale wykonanie całkowicie zawiodło. Ciekawy pomysł uchronił tę książkę od stania się w moich oczach całkowitą katastrofą. Dzięki niemu lektura wciągnęła mnie, za co należy się autorce kolejny plus. 

Narracja w powieści jest pierwszoosobowa, co moim zdaniem nie było zbyt dobrym posunięciem ze strony autorki, ponieważ Beatrice to postać zbyt wyidealizowana, żeby mogło to zrobić pozytywne wrażenie. To bohaterka, która nie ma niemal żadnych wad, kierująca się jednocześnie skrajną bezinteresownością i budzącą podziw odwagą. Sama prawość, ale niestety do mnie to nie przemawia. Takie postaci są sztampowe i nierealistyczne. 

Nie wiem, kto wpadł na pomysł porównywania „Niezgodnej” z trylogią Suzanne Collins, bo zestawianie tych dwóch powieści jest po prostu niedorzeczne. Jedyne, co te książki mają ze sobą wspólnego, to fakt, że obie zawierają dystopijne wizje przyszłości. Prawda jest taka, że powieść Roth do pięt nie dorasta cyklowi Collins. Dlaczego? Zasadnicza różnica między tymi seriami ujawnia się w sposobie ukazania okrucieństwa przez obie autorki. Okrucieństwo jest czymś, co trudno ukazać w powieści tak, by nie wyglądało groteskowo. Collins udźwignęła to zadanie i dzięki ukazaniu zła nadała swoim powieściom autentyczności i dojrzałości. Nie można tego samego powiedzieć o Roth, która karty swojej książki okrasiła taką ilością krwi, że w efekcie przypomina to kiepską grę komputerową. Tyle w tym temacie.

Niewielki format „Niezgodnej” oraz wartka, nieskomplikowana akcja sprawiły, że przeczytałam ją w zaledwie kilka godzin. Trudno powiedzieć, żebym uważała ten czas za zmarnowany, jednak mogłabym spędzić go przyjemniej, gdyby lektura nie zawierała tak licznych błędów. Po następną część na pewno sięgnę, lecz nie będę z niecierpliwością na nie czekać. Mój zapał względem tego cyklu znacznie osłabł, jednak kto wie? Może następna część pozytywnie mnie zaskoczy? 
Ola ♥♥


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz